To Be A Celebrity
Sometimes we laugh that in yangjiang
we are celebrities. As we’ve already mentioned it is a small 2million city and
in 8 months we’ve seen here maybe 10-15 foreigners. We know they are somewhere
but maybe they hide…
So white people (and it’s not a
racist comment. It is not a topic for discussion that we have a different skin
colour. Besides capsular curiosity: touching our noses and eyes, comparing the
skin colour and body parts, asking why are we fat/thin/tall, touching hair on
the legs (its about Javi). Ad rem!) is an object of interest. We catch
attention so much that we call ourselves celebrities. Today we will present few
situations which prove our status.
1.
When
we are shopping the shop assistants or the sellers on the street market are
getting red, embarrassed, they are trying to say something in English and are
almost jumping because of happiness when we say few words in Chinese
2.
Children
and adults are shouting out “hello!” to us on the street and just after they
have a satisfied-kid-face
3.
Everybody
knows us. They saw us, heard about us, know where do we live and work, are
telling legends about our good-looking appearance
4.
People
- mostly students – are stopping us on the street to take a picture with us.
Sometimes they can say “photo” in English and sometimes they only point at us,
at them and their iphone
In the
beginning it was weird for us, later even funny and now we already know whet
they want just when they come to us after staring for a while.
We were
wondering why do they do it. To show their friends there are “whites” in
Yangjiang (it’s a bit like taking picture with monkey in the ZOO). In some
point we realized they post those pics on their fcbk – weibo –and make a
description like: “This is me and my new/best fiends”. And their social status
rises 100%. But about “white people cult” we will tell you other time
5.
Everybody
wants to help us, even if we don’t need it (but that’s a nice thing)
6.
Everybody
wants to know us (connected to point 4.)
7.
Everybody
pays for us: dinners, parties, etc.
8.
D.
has her gruppies when she goes shopping. Seriously! D: when I do shopping on
the cloth market there is a group of teenagers following me and checking what I
choose
9.
We
are being invited for some events only to show there some foreign faces
(foreigner =higher event’s status). Recently we were on some new company’s
opening celebration. Just needed to sit next to the table (with our name
cards), enjoy and do nothing. They made us our business cards saying we were
managers in that company! There was a Korean singer, popular actress from
HongKong and other famous singer-the
actual government head’s wife. Moreover there were taking us everywhere by audi
with chafer, taking million of pictures, inviting for dinner and giving us a
hotel room for refreshing. And all of this cause the show must go on.
10.
They
proposed us staring in an advertisement
Celebrities’ hard life. Seriously.
/translation: DM
_________________________________________
Gwiazdą być
Tak się trochę
śmiejemy, że w Yangjiang jesteśmy
Celebrytami. Jak już kiedyś wspominaliśmy, jest to małe 2milionowe miasto i
przez 8 miesięcy bycia tu widzieliśmy może 10-15 obcokrajowców. Wiemy, że inni
gdzieś tam SA ale chyba się ukrywają.
Także widok białego
człowieka (i nie jest to żaden rasistowski komentarz. Nie podlega dyskusji to,
że jesteśmy innego koloru skóry. Pomijamy tu zwykłą ciekawość naszej inności:
dotykanie naszych nosów i oczu, porównywanie koloru skóry i części ciała, pytanie
dlaczego jesteśmy grubi/chudzi/wysocy, dotykanie włosów na nogach (to Javi). Do
rzeczy!) wzbudza ogólne zainteresowanie. Na tyle duże, że nazywamy się cele
brytami. Dziś przedstawimy kilka sytuacji, które to potwierdzają.
1.
Kiedy
kupujemy coś w sklepie, ekspedientki czy sprzedawcy na targu czerwienią się,
zawstydzają, próbują coś powiedzieć łamana angielszczyzną i niemalże skaczą z
radości, gdy powiemy jedno zdanie po chińsku
2.
Dzieci
i dorośli krzyczą nam „hello!” na ulicy po czym robią minę zadowolonego z siebie
dziecka
3.
Wszyscy
nas znają. Widzieli nas, słyszeli o nas, wiedzą gdzie mieszkamy, gdzie
pracujemy i głoszą legendy o naszej wspaniałej aparycji
4.
Ludzie
- głównie dziewczęta – zatrzymują nas na ulicy by zrobić sobie z nami zdjęcie.
Czasem potrafią powiedzieć po angielsku „photo” a innym razem tylko pokazują na
nas, na siebie i na swojego iphona
Na
początku było to dla nas dziwne, potem śmieszne a teraz już tylko jak ktoś do
nas podchodzi (po uprzedniej nieskrywanej „przyczajce”) już wiemy co chce.
Zastanawialiśmy
się po co to robią. Żeby pokazać koleżankom, że w Yangjiang są biali (to tak
trochę jakby robić sobie zdjęcie z małpą w zoo)? W pewnym momencie odkryliśmy,
że oni te focie wrzucają na ichniego pejsa – weibo – i podpisują: „to ja i moi
nowi/najlepsi znajomi” I ich status społeczny i popularność podskakują o 100%.
Ale o kulcie białego człowieka kiedy indziej.
5.
Wszyscy
chcą nam pomóc, nawet gdy tego nie potrzebujemy (to akurat jest miłe)
6.
Wszyscy
chcą nas znać (związane z punktem 4.)
7.
Wszyscy
nam stawiają obiady, imprezy, itd…
8.
D. ma
swoje grup pies, kiedy robi zakupy. Serio! DM: Jak robię zakupy na ciuchowym
targowisku to chodzi za mną grupa nastolatek i podpatruje co wybieram
9.
Zaprasza
się nas na venty tylko po to, żeby pokazać obcokrajowców (biały=wyższy status
przedsięwzięcia).
Ostatnio
byliśmy np. na otwarciu pewnej firmy. Nasze zadanie polegało na siedzeniu przy
stole (z imiennymi miejscami) i nicnierobieniu. Zrobiono nam wizytówki – że to
niby jesteśmy managerami nowo-otwartej firmy. Siedzieliśmy obok koreańskiej
piosenkarki, słynnej aktorki z Hongkongu i sławnej śpiewaczki, żony obecnego
szefa Partii. Do tego wożono nas audi z szoferem, zrobiono milion zdjęć,
zabrano na obiad i dano nam pokój hotelowy dla odświeżenia się. A to wszystko,
bo przedstawieni musi trwać.
10.
Zaproponowano
nam udział w reklamie
Słowem,
ciężkie jest życie celebryty. Serio.
/ DM
______________________________________________________
Ser una celebridad
A veces nos
cachondeamos de que en Yangjiang somos celebridades. Como ya hemos mencionado
es una pequeña ciudad de 2 millones de habitantes y tan solo hemos visto 10-15
extranjeros. Sabemos que los hay pero parece que se esconden...
Así que los
blancos (no es un comentario racista. Tampoco hace falta discutir que tenemos
un color de piel diferente. Además he aquí una curiosidad: tocan nuestras
narices y ojos, comparan el color de la piel y el cuerpo en general, preguntan
por qué somos gordos/delgados/altos, me
tocan el pelo de las piernas.) somos objeto de interés. Hoy os hablaremos de
algunas situaciones que prueban nuestro estatus.
1. Cuando vamos de compras los dependientes se ponen rojos, avergonzados,
intentan decir algo en inglés y casi que saltan de alegría cuando logramos
decir un par de palabras en chino.
2. Los niños y adultos nos gritan “hello” en la calle sin más.
3. Todo el mundo nos conoce. Nos han visto, han oido hablar de nosotros,
saben dónde vivimos y trabajamos, cuentan leyendas sobre nuestra buena
apariencia física.
4. La gente -estudiantes en su
mayoría- nos paran en la calle para hacerse una foto con nosotros. A veces tan
solo son capaces de decir foto en inglés y a veces simplemente nos señalan y
nos muestran su teléfono.Al principio nos parecía raro, luego incluso
divertido.
Nos preguntábamos por qué lo hacían. Para
enseñarles asus amigos que hay “blancos” en Yangjiang (es un poco como hacer
fotos a los monos en el zoo). En cierto momento nos enteramos que cuelgan
esasfotos en su Facebook chino –weibo- y hacen una descripción del tipo: “Aquí
con mis nuevos mejores amigos”. Y su estatus social automáticamente sube un
100%. Pero sobre el culto al “hombre blanco” os contaremos en otro momento.
5. Todo el mundo quiere ayudarnos, incluso cuando no lo necesitamos (pero eso
está bien)
6. Todos quieren conocernos (relacionado con el apartado 4)
7. Todos o casi todos pagan por nosotros: cenas, fiestas, etc.
8. D tiene sus grouppies cuando va
de compras. En serio! D: cuando voy de compras en el mercado hay un grupito de
adolescentes que me siguen y que miran que escojo.
9. Somos invitados a algunos eventos solo para enseñar nuestras caras de
extranjeros (foráneo = mayor estatus del evento). Hace poco estuvimos en la
inaguración de una compañía. Solo teníamos qe sentarnos junto a la mesa (con
nuestras trajetas de empresa), disfrutar y nada más. Nos hicieron nuestras
tarjeta de empresa y en ella se nos
presentaba como mánagers de empresa! Había también una cantante coreana, una
conocida actriz de Hongkong y otra cantante y actual esposa del primer
ministro. Ahí es nada. Además, nos llevaron al evento en un audi potente con
chófer, nos tomaron muchísimas fotos, nos invitaron a una cena y nos
facilitaron una habitación de hotel para refrescarnos.
10. Nos propusieron, y de hecho participamos, ser modelos para un catálogo de
una empresa.
Vida dura la del famoso. No es coña.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz