Hey, ‘long time no see’ as Chinese say. Today we will begin a bit differently. During our discovering China, taking advantage of 1 month break in February (caused by Chinese New Year) we went to conquer the new lands: Thailand, Lao and Cambodia.
We’d set out from Hongkong February 1st to Bangkok. In total we’ve spend 13 from 24 days-trip in Thailand. Meanwhile 7,5 days in Lao and 3,5 in Cambodia. Later,thanks to Manuel’s -Javi’s friend – hospitality unscheduled 4 more days in Hongkong.
From the very beginning we knew that the time will be too short to see everything what we would like to see, but we didn’t even suppose those countries will suck us in so much, that we wouldn’t like to come back and a month would be only a slight look to this wonderful places.
Now briefly:
Thailand: Bangkok, Chiang Mai and a tropical Island Koh Somet (Samed), hitchhiking and couchsurfing, 17h In the train, hours on the sun amazingly clear water, delicious food, beautiful weather, nice people (pretty girls and ugly guys), elephants, ladyboys and Russians.
Lao: mountains, poor people, jungle, terrible roads (but covered with asphalt), good service for tourists, 2 days on the boat, Pakbeng, Luang Prabang, the most small-town capital city in the world, earthquake and falling down from the cliff in the bus, 4000 Islands and deceitful transportation companies.
Cambodia: stuffiness, sandy national roads with crazy drivers, Siem Reap with monumental Angkor, houses built on wooden stilts, children and cows, giant ‘nothing’ till horizon, American dollar’s cult
That’s an
introduction. In next days we will tell you more:)
/Translation: DM/
Hej! „Long time no
see”, jak mawiają Chińczycy. Dziś zaczniemy trochę inaczej. Przy okazji naszego odkrywania Chin, w czasie lutowej
przerwy z okazji chińskiego nowego Roku i związanego z tym miesiąca wolnego od
pracy, wyruszyliśmy na podbój okolicznych ziem: Tajlandii, Laosu i Kambodży.
Wyruszyliśmy z
Hongkongu 1go lutego do Bangkoku. W Tajlandii spędziliśmy w sumie 13 dni z
naszej 24 dniowej podróży. W międzyczasie zaliczyliśmy 7,5 dniowy trip po
Laosie i 3,5 dnia w Kambodży. Potem, zupełnie nieplanowanie, dzięki uprzejmości
kolegi Javiego, Manuela, który nas przenocował, spędziliśmy jeszcze 4 dni w
Hongkongu.
Od początku
domyślaliśmy się, że będzie to za krótko, żeby zobaczyć wszystko co chcemy, ale
nie przypuszczaliśmy, że te kraje wciągną nas na tyle, że nie będzie chciało
się wracać a miesiąc okaże się tylko ‘liźnięciem’.
Teraz tak po krótce:
Tajlandia: Bangkok,
Chiang Mai i tropikalna wyspa Koh Somet (Samed), autostop i couchsurfing, 17h w
pociągu (pozdrawiamy PKP), godziny na słońcu, krystalicznie czysta woda w morzu,
pyszne jedzenie, piękna pogoda, mili ludzie (dziewczyny ładne, faceci nie),
słonie, transwestyci i Ruscy.
Laos: góry, biedni
ludzie, dżungla, drogi w fatalnej kondycji (ale asfaltowe), dobry serwis dla
turystów, 2 dni na łodzi, Pakbeng, Luang Prabang, najbardziej wioskowa stolica
świata, trzęsienie ziemi i spadanie z klifu w autokarze, 4000 wysp i kłamliwi
przewoźnicy
Kambodża: ukrop,
piaskowe drogi krajowe przez które pędzą szaleni kierowcy, Siem Reap z
monumentalnym Angkorem, drewniane domy na palach, dzieci i krowy, wielkie nic
aż po horyzont, kult dolara amerykańskiego.
Tyle wstępnie. W najbliższych dniach opowiemy wam więcej.
/DM/
Hey, ‘long time no see’ como dicen los chinos. Hoy empezaremos de forma un poco diferente. Mientras descubrimos China, y aprovechando el mes de parón en Febrero (debido al año nuevo chino), fuimos a la conquista de nuevas tierras. Tailandia, Laos y Camboya.
Partimos desde Hongkong el 1 de febrero hacia Bangkok. En total, empleamos 13 de los 24 días de nuestro viaje en Tailandia. Entre medio, 7,5 dias en Laos y 3,5 en Camboya. Tras ello, gracias a la hospitalidad de mi amigo Manuel, 4 dias no programados en Hongkong.
Desde el principio sabíamos que el tiempo seria demasiado corto para ver todo lo que quisiéramos, pero no podíamos suponer que esos países nos atraparían tanto que no desearíamos volver y que un mes sería solo un pequeño bocado a estos maravillosos lugares.
Ahora brevemente:
Tailandia: Bangkok, Chiang Mai y una la isla tropical Koh Samed, autoestop y couchsurfing, 17 horas de tren, horas bajo el sol, increíble agua cristalina, deliciosa comida, buen tiempo, gente agradable (chicas guapas, chicos feillos), elefantes, travestis y rusos.
Laos: montañas, gente pobre, jungla, carreteras terribles (aunq recubiertas de asfalto), buen servicio a las turistas, 2 días en una barca, Pakbeng, Luang Prabang, la capital más pequeña del mundo, terremoto y caída por un acantilado, las 4000 Islas y unas compañías de transportes decepcionantes.
Camboya: mala ventilación, arenosa carretera nacional con conductores locos, Siemp Reap con su monumental Angkor, casas constuidas sobre pilotes de Madera, niños y vacas, un gigante ‘nada’ en el horizonte, culto al dólar Americano.
Esto a modo de introducción. En los próximos dias os contaremos más cosas.
/trad.: Javi/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz